no ogolnie jedzenie, nie!!!

przyszła ogólnie po jedzenie, nie!! lodówka świeciła pustkami, więc postanowiła w tym wypadku wyjść wreszcie w domu. wrzucała do koszyka wszystko co jej wpadło w ręce, łącznie z jakimiś okropnymi owocami morza. była trochę zaspana, to przez to. dopiero zwlokła się z łóżeczka.

pewnie williamowi również przypomniało się, że nie ma niczego do spożycia, więc zagościł tutaj i raczej się nie spodziewał tego,że wpadnie na lauren. dzisiaj jest chyba światowy dzień problemów z kobietami, bo przed chwilą się widział z lottie, a to spotkanie nie wyglądało tak, jakby chciał tego will, więc z tym też nie wiązał zbyt wielkich nadzieji, zwłaszcza, że to była laren - jego ex xd - siema - mruknął. wcale nie udawał, że jej nie widział, więc plus dla niego. pewnie nie mogła czegoś dosięgnąć z półki, więc jej pomógl, drugi plus dla niego - co tam? jak ci idzie ci dochodzenie do siebie? - teraz to chyba załapał minusa.

trochę się w niej zagotowało, jednak uśmiechnęła się tylko, nieco złośliwe tak czy siak, pakując kolejne rzeczy do wózka, tym razem zastanawiając się bardziej nad decyzją, które żelki wybrać, bo pewnie to będzie stanowiło jej dzisiejszy główny posiłek. zmrużyła nieznacznie oczy ja jego pytanie, które rzeczywiście przypisało mu wielkiego minusa, ale przyjęła to na klatę, bo pewnie biust jej urósł i się tym będzie chwaliła. jak ja xd - cześć, a żebyś się nie zdziwił - odparła, przerzucając paczkę żelków z łapki do łapki, wreszcie wrzucając ją do wózka, który popchnęła. - a propos, tym razem dochodzę zawsze - dopiekła mu, a tak przynajmniej jej się wydawało, marszcząc uroczo nosek, którym pokręciła, ale na szczęście nie jak świnka. zanuciła pod nosem piosenkę, która akurat poleciała. - ale ty chyba słabo - zwróciła uwagę na jego zmelanżowane oblicze.

- szkoda, że do szkoły nie zawsze dochodzisz, gówniaro - powiedział, uśmiechając się uroczo, rozsiewając po kątach swój chłopięcy urok, tym samym pokazując,że wiele mu ten przytyk nie zrobił. z resztą will należał do takiej kategorii ludzi, która miała w głębokim poważaniu wszystko i wszystkich, bo i tak robił to co chciał i był raczej niereformowalny. chciał jeszcze się zapytać, czy dochodzi tak samo jak kim z sugar rush, z pomocą swojej elektrycznej szczoteczki do zębów, czy ma na to jakiś wymyślniejszy sposób, jednak się przymknął w ostatniej chwili - no to skoro uznałaś, że takie nowinki z twojego życia mnie obchodzą, to się przy okazji może pochwalisz jak ma na imię ta szczęściara? - zapytał, uśmiechając się znowu złośliwie.

pokazała mu środkowy palec, bo jednak dalej zatrzymała się na poziome spławiania dla gimnazjum a nawet podstawówki, ale czasem nawet dodawało jej to uroku. tym razem zastanawiając się czy jej kot lubi mleko czy jednak będzie pił najdroższą wodę, ale po chwili wróciła ze świata swoich przemyśleń, zerkając co i raz na williama. - zamknij się i ciągnij - rzuciła w jego kierunku i wcisnęła mu w łapki wózek, który kazała mu rzeczywiście ciągnąć za sobą, bo najwidoczniej napchała tam już tyle, że nie miała siły. westchnęła ciężko, że dlaczego zachciało jej się akurat przyjść tutaj do sklepu, a nie ulicę dalej. najwidoczniej miała takie szczęście. - nie masz się naprawdę już czym interesować? - pokręciła głową z lekkim niedowierzaniem, oczywiście udawanym. zaczęła szukać po kieszeniach pieniędzy, będzie numer jak zapomni.

- nie chcę ci niczego wytykać, ale to chyba ty zaczęłaś tą, jak widać niewygodną dla ciebie rozmowę - powiedział. pewnie lubił się droczyć i dla lauren nie robił wyjątku. - poza tym chyba raczej nie powinno być dla ciebie nic krępującego w tej rozmowie dla kogoś, kto ' zawsze dochodzi'. dlaczego więc mam się zamknąć? - zapytał, nie zdejmując tego irytującego ja pewnie uśmieszka z twarzy. dobrze, że jej chociaż pomagał w zakupach. w sumie dobry chłopak z niego był. czasami. o czym pewnie miała okazję się przekonać.

- bo cię o to proszę, o ile w ogóle znasz znaczenie tego słowa - mruknęła do niego trochę ciszej, bo zapewne znaleźli się w kolejne i wszystkie starsze panie będą się na nich patrzeć, a najwidoczniej lauren nie lubiła takich rozmów przeprowadzać w miejscach publicznych, bo pewnie tak normalnie to nie pogardzi, bo zboczone dziecko jest i umie wygiąć się już w pokaźny łuk, hhehehehe. - i zapłać za mnie, bo nie wzięłam kasy - rozkazała mu, uśmiechając się uroczo, oczywiście na pokaz i lekko teatralnie, ale można jej to wybaczyć. poprawiła blond kosmyki, które wymknęły jej się misternego koka na środku głowy. - a u ciebie? bo nie pamiętam, czy się pytałam - wzruszyła ramionkami, ale zapewne ciekawiło ją, jak tam u niego.

kiedy poinformowała go o swoim braku kasy, to westchnął ciężko, przewracając oczętami i zapłacił za nią z bólem serca - ciekawe jak mi się za to odwdzięczysz - mruknął, nie spodziewając się niczego szczególnego ;p - co u mnie? można powiedzieć, że to co zwykle - pewnie rozstali się dlatego, bo ją zdradził, czyli jego odpowiedź znaczyła, że dalej puka panienki na prawo i lewo, chociaż pewnie nie był zdzirem na maksa i starał się nie łamać już cudzych serduszek. zwłaszcza teraz, kiedy zaczynał startować do lottie, która mu się podobała i kiedy wściekła, zraniona lasia mogłaby mu pokrzyżować plany. nie gardził pewnie jednak przygodnym seksem i znajomościami na jedną noc. w końcu żaden z moich biczów nie żył w celibacie.

- zrobię ci herbatkę - zaczęła pakować wszystkie zakupy w ecotorby, które ze sobą przyniosła, bo nie lubiła iść i szeleścić, poza tym ekolodzy zrobili jej z mózgu papkę jak zapewne połowie globu, a że ona łatwowierna i łatwo ją tak naprawdę do wszystkiego namówić, nawet jak to przeczyło jej zasadom. a pewnie ostatnio jej główną zasadą było, że każdy musi wszystkiego spróbować, żyj chwilą i inne tym podobne, bo o tym mówiła pani na jedynej lekcji filozofii na której się stawiła, hyhy. pokiwała głową ze zrozumieniem, uśmiechając się nieco gorzko, bo wbrew pozorom cały czas ją ta sprawa trochę bolała, jednak wolała się do tego nie przyznawać. a ja aż rymuję i tego nie czuję, ale mam flow jak z jamajki, rzal xd - znasz przynajmniej imiona biednych panienek? - rzuciła pytanie, wydawało jej się, że retoryczne.

tak a propos ekotoreb, to wyskoczę z pięknym przesłaniem:

- chyba nadal uważasz mnie za bezdusznego potwora. oczywiście, że pamiętam, pfff - pokręcił głową, nieco karcąc ją wzrokiem - pewnie teraz będę musiał pomóc ci to zanieść? - zapytał, szykując się na najgorsze xd może był chujkiem, jednak nie na tyle, żeby nie pomóc niewieście w potrzebie, zwłaszcza, że ów niewiastę znał. chyba aż za dobrze, bo trochę żałował, że zmarnował na nią tyle czasu (pewnie miesiąc!! xd)

lol, chyba mial na bani ten koles xd
pokiwała twierdząco głową i poszli zanieść torby i na herbatkę do lauren, gdzie zaczniesz ; *