było już ciemno i jak kogoś zobaczyła na ławeczce, to aż serce podeszło jej do gardła, a tym bardziej bala się tego, że ją jeszcze zauważy jeszcze jakiś zboczeniec, bo w tym czerwonym przyodzieniu zapewne rzucała się w oczy. w każdym razie jeszcze bardziej zrobiło jej się dziwnie oraz żenujaco, jak zobaczyła, że tym niby zboczeńcem jest jack. zaczęła się zastanawiać, czy przypadkiem nie przejść obok niego i udawać, że go nie zna, bo ten tak czy siak nie zorientuje się, że ktoś przeszedł, jednak nogi same ją zaprowadziły, więc stanęła nad nim z rączkami wbitymi w kieszenie płaszczyka, odgarniając włosy za ucho. - cześć - rzuciła tylko nieśmiało, bo nie miała pewności, czy przypadkiem nie ma jej za wariatkę albo idiotę co najmniej.