przechodziła pod łukiem, pijąc karmelową latte, chcąc w jakiś sposób się rozgrzać. obserwowała ludzi i starała się nie wdepnąć w to, co wypłynęło spod śniegu przez ocieplenie. fuj.

najwidoczniej mają do siebie szczęście, bo znów przechodził tutaj, śpiewając jakiejś polskie piosenki, ale wcale nie kamila bednarka ani nic w ten deseń, denshal kłin itp, bo musiałam to znosić przez pięć godzin z taką jedną głupią lasia, fuj. dobiegł do jasmine, bo zapewne szła przed nim, przez co aż dostał zadyszki. poklepał ją po ramieniu, zapewne znów dając jej powód do zawału, ale cóż poradzić. - mam twoją torbę! - przypomniał jej, po czym uklęknął, opierając dłonie o kolana, tak wiesz, jak to człowiek robi na wf, kiedy jest zmęczony xd lol, muszę wreszcie załatwić sobie zwolnienie z wf.

-teddy! cześć - ucieszyła się na jego widok, raczej ze względu na jego osobę, a nie swoją torbę, bo prawdę mówiąc to drugie było jej obojętne - nie mów, że uciekasz przed connorem - zmarszczyła brwi, wyglądając zza jego ramienia na tłum, ale nie dostrzegła niczego ani nikogo niepokojącego, więc ponownie skupiła swoją uwagę na misiu - torbę. no tak, już o niej zapomniałam - machnęła ręką. pewnie miała kasy jak lodu i mogła kupić sobie milion nowych toreb z łyżwami w środku. ah - co słychać?

aż spojrzał się za siebie, czy rzeczywiście connor gdzieś tutaj nie grasuje i zaraz go nie dorwie, bo mu się tak zachce i będzie chętny krwi jakiejś chodzącej pipki, ale na szczęście nigdzie do nie zauważył, poza tym krzakiem, który przebiegał przez jezdznie, ale uznał, że to kolejny szalony ekolog, który walczy o maliny albo coś, wtf. - connor? nie! - machnął ręką, pewnie znów zachowując się jak przyjaciel gej, ale mniejsza z tym, mamy pewność, że jest prosty xd bo nie wiem jak to inaczej napisać, a po angielsku tak dziwnie wtrącać, a ja jestem zboczona i jakoś mi się tak prosty kojarzy. mniejsza znów! - próbowałem cię dogonić, strasznie szybko idziesz - wyprostował się, nawet podnosząc rączki do góry w celu przeciągnięcia się. dobrze, że mu dysk nie wypadł albo coś w ten deseń. uśmiechnął się ładnie. - co tam? - rzucił.

dlaczego dysk mnie tak rozbawił xd - wcale nie - odpowiedziała szybko, marszcząc brwi i przez moment się nad tym zastanawiając - może trochę. właściwie nawet nie wiedziałam, że aż tak szybko chodzę - zachichotała, przyglądając się zasapanemu teddiemu - mogłeś mnie zawołać - zasugerowała, zastanawiając się dlaczego tego nie zrobił, skoro nawet nie miała na uszach słuchawek, bo zostawiła w starbucksie, kupując kawę - hm, nic ciekawego, tak myślę, dopiero co wygrzebałam się spod kołdry i wyszłam na dotleniający spacer i kawę, bo skończyła mi się w domu. jednak mieszkanie z rodzicami było dużo prostsze. przynajmniej pod względem jedzenia - uśmiechnęła się po raz kolejny, ale chyba teddy tak na nią działał.

- wiocha. chciałabyś, że ktoś za tobą biegł i krzyczał 'jasmine, ej, poczekaj'? następnym razem będę krzyczał - wzruszył ramionkami, bo ja nie lubię na nikogo krzyczeć, bo wiem, że zrobię z siebie idiotkę jak ten ktoś będzie miał słuchawki na uszach, to już w ogóle do potęgi. w każdym razie levi rozpiął swoją kurtkę i zaprezentował jej zapewne koszulkę z yodą, uśmiechając się głupkowato. - dalej jestem w piżamce - po czym pacnął się w czoło, co było dość urocze. pewnie nie umiał zapanować nad tym, żeby zachowywać się normalnie, a ja właśnie zauważyłam, że nabiłam sobie siniaka na czole, bo jebnęłam się banią w drzwi, jak próbowałam uspokoić psa -,- zapiął po chwili jednak kurtałkę, bo powiało chłodem, zerkając badawczo na jas, czy nie ma go za kompletnego głuptasa. pewnie nawet, to był uroczym głuptasem.

no ja też nigdy nie krzyczę, jasmine też nie krzyczała, ale nie przeszkadzało jej to w proponowaniu teddiemu zrobienia z siebie idioty, bo miała taką fanaberię. hihi. właśnie, teddy, nie levi . nieufnie na niego spojrzała kiedy już rozpiął kurtkę, obawiając się pewnie przez moment, że będzie kompletnie nagi, a podszewka jego kurtki obwieszona zegarkami i batonikami princepoli, wtf. w każdym razie spojrzała na niego, uśmiechając się z lekkim politowaniem - fajna piżama - pokiwała głową, wyjmując łapkę z kieszeni, żeby odgarnąć zawiewane jej przez wiatr na twarz kosmyki. na koniec dopiła kawę, wyrzucając kubek do pobliskiego śmietnika. nawet trafiła.

już mi się mylą imiona dla hitta ;c - wiem - rzucił tylko pod nosem, po czym wcisnął kieszenie do dłoni xd kurwa. nie chce mi się tego zmieniać, ale wiadomo o co chodzi, uśmiechając się cały czas. teraz będzie się bał, że rzeczywiście gdzieś tutaj kryje się connor i tylko czeka, aby się na niego rzucić, ale nie ma to jak schize. zanucił pod nosem jakąś ciekawą piosenkę na przerwanie ciszy, bo najwidoczniej nie był mistrzem zaczynania tematów, szczególnie kiedy to jas mu wpadła w oko i nie chciał z siebie zrobić jeszcze większego idioty, niż już się zaprezentował. - chodź na łyżwy - rzucił luźnią propozycje, bo doszedł do wniosku, że może jas nie umie jezdzić i będzie mógł sobie ją pomacać xd

zagryzła wargę, żeby nie powiedzieć czegoś więcej na temat jego piżamy, ale się powstrzymała, bo nie chciała wychodzić już na samym początku na zimną sukę i tak dalej - na łyżwy? może lepiej nie. po wczorajszym mam na tyłku siniaka, bo jakiś idiota w czapce tygryska z kubusia puchatka we mnie wjechał. takich ludzi nie powinni wpuszczać na lodowisko - westchnęła kręcąc głową i pewnie zaraz się okaże, że teddy był tym idiotą. ale będzie numer - w każdym razie skutecznie zniechęcił mnie do łyżew. przynajmniej na jakiś czas. więc gdzie masz moją torbę? skoro już o tym mówimy - zainteresowała się, bo ewidentnie nie miał jej przy sobie.

chciał już powiedzieć, że ma taką czapkę i prawdopodobniee to był on, jednak kiedy powiedziała, że takich idiotów nie powinno się wpuszczać, odchrząknął tylko i pokiwał głową w lekkim zamyśleniu. - nie wiem w ogóle skąd się tacy biorą, skandal - wymruczał pod nosem nieco teatralnym tonem, notując w głowie, że będzie musiał szybko schować czapkę, kiedy tylko zaprosi jasmine do domu, bo miał nadzieje, że takie coś dojdzie do skutku, ani zakładać jej, kiedy będzie się z nią spotykał, bo taką również miał nadzieję. pewnie gdyby wiedział, że chciała coś powiedzieć o jego piżamce złośliwego, to już by się obraził i nie chciał jej widzieć, ale mniejsza z tym ;c - w domu mam - powiedział, jakby wyrwany z lekkiego zamyślenia. planował zagładę czapki tygryska ;c

też bym się nabijała z piżamy z yodą na dwudziestoletnim chłopaku, no sori. jasmine pokiwała głową, nad czymś się zastanawiając - więc mogę po nią wpaść? mam teraz chwilę czasu - zaproponowała, niestety bez żadnych podtekstów i innych tym podobnych, bo póki co traktowała teddiego tylko jako milusińskiego przyjaciela. powinien nasłać na czapkę connora xd. zacznij, albo coś.